Strona główna arrow Czytelnia arrow Samo życie arrow Uwolnić zło, czyli zabawy z magią
Musisz tego posłuchać
Strona główna
Aktualności
Skrzynka intencji
Forum Duchowej Pomocy
Nasze świadectwa
Czytelnia
Galeria Sola Fide
Polecane strony
Sola Gratia
Napisz do nas
Multimedia
Zaloguj Się Wyszukaj Jeśli chcesz taki serwis
Często czytane:
Gościmy
Aktualnie jest 7 gości online
Licznik odwiedzin
odwiedzających: 2275105
Uwolnić zło, czyli zabawy z magią PDF Drukuj E-mail

Jeśli zaczniesz bawić się magią, nie da ci łatwo odejść. Ezoteryka, okultyzm, spirytyzm potrafią zniszczyć życie. Oto historia trzech osób zafascynowanych wiedzą tajemną. Im się udało wyzwolić. Teraz przestrzegają innych przed jej dotykaniem.

Ewa od dziecka miała zdolności paranormalne. Podejrzewa, że odziedziczyła je po obydwu babkach, które parały się wiedzą tajemną. Od jednej z nich otrzymała zdolność przepowiadania przyszłych zdarzeń. Podobnie jak ona, tak i Ewa miewała sny, których scenariusz potem się dokładnie realizował w życiu. Druga babka wróżyła z kart. Ewa nieraz siadała obok niej i wpatrywała się w rozłożoną talię. Nie znała znaczenia poszczególnych kart, a jednak potrafiła z nich wyczytać więcej od babki. Gdy podrosła, zaczęli się kręcić koło niej ludzie o zdolnościach paranormalnych. Pojawiali się z zadziwiającą regularnością, ale Ewa nie zwracała na to uwagi. Nie interesował ją świat iluzji. Jednak ten właśnie świat bardzo interesował się Ewą.

Obudzić demony

„Zaczęło się zaraz po studiach od artykułu o reiki. Miałam napisać o kobiecie, która leczyła tą metodą — wspomina Ewa zdarzenia sprzed kilku lat. — Poszłam na spotkanie, a ta kobieta popatrzyła na mnie i zaproponowała inicjację. Nie byłam przekonana, ale nawet brak pieniędzy nie ostudził zapału tej pani. Czemu nie, pomyślałam”.

Przekonywanie Ewy trwało jednak trochę dłużej. Mówiono jej, że ma fantastyczną aurę, że drzemie w niej moc, że jest niezwykła. „Dobrze sprzedali swój produkt. Poczułam się wyjątkowa i postanowiłam obudzić uśpioną moc”.

Dziś Ewa wie, że tak budzi się demony. Przeszła dwie inicjacje. Miała leczyć dotykiem, widzieć to, co niewidzialne, przekazywać siłę do życia. Jedyne, co pamiętała po inicjacji, to wielkie poczucie samotności, jakby odsunął się od niej Bóg. Jej ciekawość była jednak tak wielka, że brnęła w to dalej. Nie widziała żadnego zagrożenia. Po pół roku zorientowała się, że jest osaczona. Nie przez ludzi, ale przez dziwne moce. Jej świat kręcił się tylko wokół magii. Nie było już w nim miejsca na normalne życie — na dom, dziecko, męża. „Na każdym kroku widziałam jedynie rzeczy związane z ezoteryką. Moje zmysły dziwnie się wyostrzyły. Widziałam aurę nie tylko ludzi, ale nawet przelatującego komara czy mijanego obok drzewa. To stało się nie do zniesienia. Gdy włączyłam radio, nadawali audycję o psychotronice. Książki, które brałam do ręki, zahaczały o świat zjawisk paranormalnych. Wciąż spotykałam ludzi, od których chciałam się uwolnić. To coś rozwarło swą paszczę i chciało mnie pożreć” — Ewa wzdryga się na samą myśl tamtych przeżyć.

Osaczenie przyszło z wielu stron. Najpierw choroba synka, potem podejrzenie raka u Ewy. Życie dwudziestokilkuletniej dziewczyny zaczęło się walić. Któregoś dnia zemdlała na ulicy. Zawieziono ją do szpitala i wykonano szereg badań. Jak przez mgłę pamięta poważną minę lekarza i wyrok: zaawansowany nowotwór złośliwy. Może kilka miesięcy życia, a potem śmierć w bólach.

Wtedy Ewa zaczęła poważnie rozmawiać z Bogiem. Nie uwierzyła w wyrok. Chciała widzieć szczęśliwe zakończenie. Postanowiła, że odetnie się od magii. To było jak ślubowanie. Później przyszedł zmieszany, ale uradowany lekarz, przepraszając za niewybaczalny błąd. Pomylono badania. A więc z wyrokiem ze szpitala wyjdzie ktoś inny. Ewa dostała szansę, o którą się modliła.

Marketing Lucyfera

Po wyjściu ze szpitala los zetknął Ewę z pewnym człowiekiem. „Można by powiedzieć, że spotkałam go przypadkowo, ale dziś wiem, że nie ma przypadków. Wszystko, co dzieje się w naszym życiu, prowadzi nas w stronę zła lub w stronę dobra. Obie siły o nas walczą, ale to my dokonujemy wyborów. Często nie umiemy prawidłowo wybrać, bo zło lubi udawać dobro i za takie je bierzemy” — mówi Ewa.

Zawsze będzie pamiętać pytanie, które zadał jej tamten mężczyzna: „Czy chcesz przy tym pozostać, zdobyć kolejne szczeble i dojść wysoko, czy chcesz pozostać przy Bogu, przy tym, co dobre i prawdziwe?”. Ewa usłyszała to, co od dawna podejrzewała. Upewniła się, że w tych sprawach nie ma koloru szarego. Magia jest magią, nieważne czy białą, czy czarną. Jest tylko zło i dobro, ale zło może być ładnie zapakowane i zdawać się bardzo atrakcyjne. „Ten człowiek uświadomił mi, że zajmowanie się ezoteryką i, jak to się ładnie mówi, rozwijanie poziomów swej duchowości, te wahadełka, aury, energie to nie jest życie blisko Boga. Zrozumiałam, że intencje, choćby najlepsze — chciałam przecież pomagać ludziom — i źródło, z którego się korzysta, nie muszą się pokrywać. Można nawet osiągać sukcesy. Bo przecież o to chodzi. Niech efekty cię upewnią, że kroczysz właściwą ścieżką. Zło lubi podszywać się pod dobro, ale nie myślcie, że zawsze będzie takie słodkie”.

Ewa jest spokojna i szczęśliwa. Znalazła odpowiedź, której szukała. Dziś radzi innym: „Od magii możesz uciec tylko w objęcia Boga. Jeśli nie wybierzesz dobra, zawsze będziesz w sferze wpływów zła. Ono zmieni najwyżej ubranie i dopadnie cię gdzie indziej. Posłuży się twoimi słabościami, żeby rozbić ci rodzinę. Może pieniędzmi zagłuszy twoje rozterki. Da ci dużo, żebyś tylko był jego. Pamiętaj, nie ma koloru szarego”. 

***
J
ulia jest aktorką, ale mówiąc o swojej przeszłości, nie gra. Jest nią przerażona i właściwie nie chce jej pamiętać. Zaczęło się niewinnie — od szkolnych zainteresowań starożytnością. Do fascynacji Egiptem, najpierw budowlami, potem wierzeniami, doszła religia Wschodu, ale też religie Majów i Azteków. Julię najbardziej pociągało życie pozagrobowe. Zaczęła medytować, otwierać się — jak wtedy myślała — na głębokie i dobre duchowe doświadczenia. Siadała na podłodze. Wolno i głęboko oddychała, skupiając się na jakimś przyjemnym świecie swej wyobraźni. 

Świetlisty mędrzec

„To była kolejna moja medytacja — wspomina Julia. — Nagle pojawiła się obok mnie wspaniała świetlista postać. Miała długie włosy i jasną szatę, pogodną i mądrą twarz. Z tej istoty biło dobro. Poczułam się bezpiecznie i spokojnie”. Julia lubiła te stany. Regularnie spotykała się z owym starcem, ale w końcu relaks zaczął powoli ustępować miejsca niepokojowi. „Za bardzo skupiałam się na życiu pozagrobowym. Zaczęłam brnąć w mroczne klimaty, palić świece, ubierać się na czarno. Ktoś mnie tam ciągnął. Nie mogłam się temu oprzeć. Byłam bezwolna” — tłumaczy Julia.

Wciąż myślała, że osiąga wyższe stany duchowe. Podczas medytacji zaczęła wypowiadać dziwne zbitki słów, jakby zaczerpnięte ze staroegipskich pism, może też z mantr. „I wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Zaczął się też wyraźny niepokój. Przedmioty wokół mnie wirowały. Czułam, że coś mnie wsysa, ale trwałam w tym nadal — Julia nazywa to uzależnieniem, jak u alkoholika. — Przewodnik zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz. Powiało grozą, gdy któregoś dnia przyszedł jako ciemna postać w kapturze. Wiedziałam już, że nad tym nie panuję”.

Ale tajemnicza istota miała swój plan. Przyszedł czas na kolejny krok: zaczęły się polecenia. Julia miała wykonać karty tarota i rozpocząć edukację. Życzenie spełniła. „Tarot to balansowanie na cienkiej linie. W pewnym momencie to karty rządzą twoim życiem. Jesteś całkowicie pod ich wpływem. To tak, jakbyś diabła chwyciła za rękę i dała mu się prowadzić — tłumaczy Julia. — Póki jesteś posłuszna, nic drastycznego się nie dzieje. Spróbuj jednak się uwolnić, a to coś pokaże prawdziwą twarz. Karty tarota to nałóg. Stajesz się uzależniona od siły, która decyduje o twojej przyszłości”.

Uzależnienie się pogłębiało. Podczas medytacji Julia wyraźnie zobaczyła osobę, która miała ją wprowadzić w tajemnice tarota. Tę dziewczynę spotkała na drugi dzień podczas próby spektaklu. Przyjechała do koleżanki z roku Julii. „Podeszła do mnie i powiedziała, że mnie zna. Zresztą rozumiałyśmy się bez słów i chyba to mnie przeraziło. Wtedy stało się ze mną coś dziwnego. Zamiast skorzystać z lekcji, zrozumiałam, że nie chcę tego robić. No i się zaczęło”. 

Prawdziwe oblicze

Julia popadała w stany przygnębienia. Towarzyszył jej nieustający smutek. Zaczęła się depresja. Potrzebny był jej relaks, więc rozpoczęła medytację. „Byłam na pięknej kolorowej łące. Czułam się wspaniale. I nagle jakaś siła przeniosła mnie do mrocznej piwnicy. Powietrze było tak wilgotne i gęste, że nie mogłam oddychać. I wtedy znów ujrzałam tę istotę. Zaczęłam krzyczeć”. Krzyk przerwał seans, który — podobnie jak całe życie — wymknął się Julii spod kontroli. Ale najgorsze miała przeżyć za chwilę.

Otworzyła oczy i wzrok utkwiła w wiszącym na przeciw niej lustrze. To, co tam zobaczyła, przeraziło ją. Zło zaczęło wkraczać w realny świat. Julia ujrzała w lustrze swoje odbicie, które z każdą sekundą nabierało coraz koszmarniejszego wyglądu. „Moja twarz się zmieniała i zobaczyłam demona. Poczułam też, jak coś we mnie wchodzi. Do dziś nie wiem, dlaczego to powiedziałam, ale ostatkiem sił wykrztusiłam: Jezu, ratuj! Wszystko zaczęło mijać. Poczułam ogromne zmęczenie i zasnęłam”.

Julia zrozumiała, że zwabiła zło, że, bawiąc się magią, otworzyła drzwi siłom demonicznym. „Uświadomiłam sobie, że nie ma żadnych dobrych przewodników wciągających cię na wyższe poziomy duchowości. Są tylko kłamstwa i ukryta pod nimi diabelska twarz”. 

Pociąg do nieba

Dopiero wtedy Julia poczuła potrzebę zbliżenia się do Boga. Po tym, co się wydarzyło, czuła, że tylko tak się może uwolnić. Zawsze będzie pamiętać to, co się stało później. „Mój narzeczony zaprosił mnie na swój chrzest. Z jednej strony byłam pod wrażeniem prostoty i szczerości tej uroczystości, z drugiej — obawiałam się podróży z Bogiem. Jakby walczyły we mnie dwie natury. Biłam się z myślami podczas powrotu taksówką. I właśnie wtedy kierowca zaczął mówić dość dziwne jak na taksówkarza słowa: Tak naprawdę nie wiemy, co nas jutro spotka. Czy ten świat będzie jeszcze trwać? Powinniśmy się zastanowić, dokąd zmierzamy. Czy nie przegapiamy czasem wieczności, zapatrzeni we własne ja, tu i teraz? To było powalające! Słuchałam kazania w taksówce! I to w czasie, gdy rozważałam, czy nie wysiąść z pociągu do nieba”.

Julia nie wierzy w przypadki, dlatego szukała dziwnego kierowcy. Nie było to trudne, bo zawsze korzystała z tej samej firmy taksówkowej. Miała też karnet, na którym zbierała stemple za przejazdy. Czekała więc, aż powtórzy się ten sam numer na stemplu. I tak się stało, tyle że... kierowca był inny. Nikt nie znał tamtego mężczyzny. „Jeśli są demony, to są i aniołowie. Kim był tamten taksówkarz, który wpłynął na moje życie? — pyta retorycznie Julia. — Oczywiście sceptyk powie, że wszystko rozgrywało się w mojej głowie, zrzuci to na karb chorej wyobraźni czy wręcz zaburzeń psychicznych. Ale to wykroczyło poza mój świat”.

Mąż Julii dobrze pamięta te chwile, gdy nie patrzyły na niego oczy żony, gdy nagle zmieniało się jej zachowanie. W jednej  sekundzie stawała się szydercza, złośliwa, okrutna. Rozmawiał, ale jakby nie z nią. Bywało też gorzej. Julia wielokrotnie rzucała się na męża, próbując go zranić. Potem nic nie pamiętała. „To trwało trzy lata, zanim się zupełnie uwolniłam. Trzy lata modlitw, dyskusji z Bogiem i poznawania Go. To On mnie ochronił i może to zrobić z każdym, kto Go o to poprosi. Mój koszmar się skończył. Teraz jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem!”.
 

***

Jarek podpisał cyrograf. Nie chce mówić o szczegółach. Korzystał z mocy, o których nie śniło się ludziom, a potem sięgnął dna. Jak u wszystkich, tak i u niego zaczęło się niewinnie: od samouleczenia. Jako dziesięcioletni chłopiec ćwiczył jogę, by uwolnić się od astmy. Tak wyćwiczył oddech, że po chorobie do dziś nie ma śladu. Potem zaczął się interesować tzw. technikami: rozpoczął treningi autosugestii, seanse hipnotyczne i szedł coraz dalej. „A bagno wciąga i jest bardzo głębokie” — mówi.


Moc na kredyt
Przez trzydzieści lat Jarek zajmował się magią. Najpierw pozwoliło mu to na wyciszenie i relaks. Nabył dystansu do wielu spraw. „Czułem się wspaniale, więc chciałem więcej — wspomina. — Były seanse spirytystyczne, kontakty pozazmysłowe. Czytałem w ludzkich myślach. Zostawiałem ciało i wędrowałem w inny wymiar. Długo byłem bezpieczny”.

Jarek nie wierzył w Boga. Lubił z Niego szydzić. Wierzył jednak w duchowe cywilizacje. Myślał, że to one obdarzają cudowną mocą i wiedzą. „Nie czułem zagrożenia, bo skoro nie ma Boga, nie ma też demona. Miałem prosty cel: być bogiem dla siebie oraz wpływać na wszystko i wszystkich dookoła. Jakie to dla mnie dziś śmieszne. Czysta iluzja”. Nie zauważył, że jest uzależniony, że to nie on ma moc, lecz moc ma jego. „Zacząłem to sobie uświadamiać dopiero wtedy, gdy skończyły się sukcesy, a zaczęły porażki”.

Czas zapłaty
Jarek zrozumiał, że możliwości, które otrzymał, dostał na kredyt. Teraz przyszedł czas zapłaty. Musiał wykonywać polecenia. Jakie? Krzywdzić ludzi. „Znałem kilka technik i wykorzystywałem je w złych celach. Szkodziłem ludziom psychicznie i fizycznie. Wiele z tych osób już nie żyje i wiem, choć najchętniej wyparłbym się tego przed samym sobą, że mam udział w ich śmierci”.

W życiu Jarka zaczęło się pasmo nieszczęść. Uświadomił sobie w końcu swoją bezsilność. Zrozumiał, że jego moc stała się jego słabością. To bolało. Ból postanowił utopić w wódce. Stał się alkoholikiem. A to pociągnęło za sobą depresję. Doszły poważne choroby. Pamięta reakcję lekarza na wyniki badań: Z trupem jeszcze nie rozmawiałem. To nie są wyniki człowieka.

Zaczęła się świadoma agonia. Jarek był zdecydowany na samobójczy krok. Nie wiedział, jak inaczej może uciec przed demonem, w którego istnienie wciąż nie wierzył. „Nadal nie rozumiałem, że jest potężna siła, która kieruje naszymi niedobrymi emocjami, że rozwijając w sobie żądze, wabimy diabła, który z wielką przyjemnością je zaspokoi, ale nie myślcie, że za darmo. On nie ma rogów i kopyt. Nie jest śmieszny i bezradny. To wielka inteligencja, która może nas całkowicie zniszczyć, i to jest jej cel”. Świat Jarka się rozsypał. Nie miał żadnego punktu zaczepienia.

Konfrontacja
Wtedy zauważył plakat. Zaczynały się spotkania poświęcone starożytnym cywilizacjom. Postanowił się tego chwycić. Trafił na coś, czego się nie spodziewał. Po wykładach historycznych zaczęły się wykłady biblijne. „To mnie poirytowało. Stałem się agresywny. Głośno negowałem istnienie Boga, wprowadzając niezłe zamieszanie. Nikt mnie jednak nie wyprosił, a ja sam, nie wiedząc dlaczego, ciągle tam przychodziłem” — wspomina Jarek.

W końcu wykłady zaczęły go interesować. Dziwnie pasowały do jego życia. To, czego wcześniej nie rozumiał, stawało się jasne. „Poznałem mechanizm, przyczynę swojego stanu, ale — co najważniejsze — metodę ratunku. Ten sponiewierany przeze mnie Bóg wciąż cierpliwie czekał, aż przyjmę Jego pomoc. Zaskoczył mnie potęgą swego działania. Bez większego wysiłku przestałem palić, choć wypalałem już sześćdziesiąt papierosów dziennie i przez trzy lata próbowałem bezskutecznie zerwać z nałogiem. Nie zaglądałem już tak często do kieliszka, a właściwie do butelki. Powoli wszystko się układało, ale to była cisza przed burzą”.

O Jarka toczyła się walka. Ten, który rościł sobie do niego prawo, wrócił. To była bolesna konfrontacja. „Po raz ostatni w życiu się upiłem. Mocno. Do nieprzytomności. Gdy na drugi dzień wróciłem do domu, jakaś ogromna siła powaliła mnie na podłogę, rzucała mną o meble, które łamały się pod ciężarem mojego ciała, a potem zaklinowała mnie między fotelem a elektrycznym grzejnikiem i... zacząłem się po prostu smażyć”.

Jarek został poważnie poparzony. Miał połamane żebra. Rana zaczynała się na łopatkach, a kończyła na kolanach. Stopione ubranie odcinano nożyczkami. Do dziś ma na plecach wypalone znamię, jakby naznaczenie symbolem: jesteś mój. Nie pamięta, jak dał sobie z tym radę, ale przeżył. W swej głupocie i żądzy władzy podpisał cyrograf, ale — jak mówi — Bóg w swej miłości go uwolnił od tej przysięgi.

Znalazł punkt oparcia, choć sumienie nie daje mu zapomnieć o tym, co zrobił innym. Wylizał się. Jego koledzy albo sami przecięli nić swego życia, uciekając przed czeluścią, albo przebywają dziś w zakładach psychiatrycznych. Nie wiedzieli, że sami nie zwyciężą. „A może nie chcieli skorzystać z ratunku?” — zastanawia się Jarek, przypominając sobie swój opór. Dziś przestrzega, że uwolnić zło jest bardzo łatwo. Zbyt łatwo.
 

K.S. 

[Niektóre imiona bohaterów zostały zmienione].

 

Nowości
Pomyśl, że...
kosodrzewina_m.jpg

Zrzuć na Pana brzemię swoje, a On cię podtrzyma! On nie dopuści, by na zawsze zachwiał się sprawiedliwy - Ps. 55,23

Sonda
Jak często otrzymujesz odpowiedź na swoje modlitwy?
  
Czy Bóg jest drobiazgowy w oczekiwaniach wobec człowieka?
  
Webdesign Go3.pl