Strona główna arrow Czytelnia arrow Samo życie arrow Mój brat, Falcon
Musisz tego posłuchać
Strona główna
Aktualności
Skrzynka intencji
Forum Duchowej Pomocy
Nasze świadectwa
Czytelnia
Galeria Sola Fide
Polecane strony
Sola Gratia
Napisz do nas
Multimedia
Zaloguj Się Wyszukaj Jeśli chcesz taki serwis
Często czytane:
Gościmy
Aktualnie jest 2 gości online
Licznik odwiedzin
odwiedzających: 2206536
Mój brat, Falcon PDF Drukuj E-mail
Mam brata, a dokładnie mówiąc — miałem brata. Mój brat Falcon niedawno zmarł. Miał wrodzoną chorobę płuc, mukowiscydozę. Średni wiek życia ludzi zaatakowanych tą chorobą nie przekracza 15-18 lat. Dzięki swojej wytrzymałości i upartości, a także dzięki łasce Bożej, Falcon przeżył 35 lat.

Jego zwykły dzień zaczynał się tym, że po przebudzeniu Falcon długo kaszlał. Zażywał dużo leków i tak się przyzwyczaił do tego, że czasami nawet nie popijał ich wodą. Później miał tlenoterapię, co pomagało mu w podtrzymywaniu oddechu. Dlatego większość dnia poświęcał na ćwiczenia i zabiegi inhalacyjne, aby móc oddychać. Przypominało to ratowanie topielca przez cały dzień.

Falcon miał silną osobowość. Organizował obozy dla dzieci chorych na mukowiscydozę i zawsze koncentrował się na potrzebach innych ludzi. Przyczyną jego czułości i wrażliwości na potrzeby innych było jego własne cierpienie. Jego choroba nauczyła go miłości.

Gdy byliśmy z Falconem na Florydzie, pewnego razu uprawialiśmy jogging. Po przebiegnięciu pół kilometra, zatrzymał się — miał znowu atak kaszlu. Gdy wrócił do normy, wtedy spokojnym tempem pospacerowaliśmy dalej.

— Doug — powiedział do mnie — szczęściarz z ciebie.

Zastanawiałem się wtedy, co chciał przez to powiedzieć. Zostałem wyrzucony ze szkoły, uciekałem z domu w czasie, kiedy mój brat kończył college i pracował razem z ojcem. Miał nowy dom w okolicach Miami Beach, trzy nowe samochody i łódź.

— Co masz na myśli? ?— zapytałem Falcona, gdy ponownie zatrzymaliśmy się, by mógł znowu złapać oddech.

Wtedy powiedział do mnie:

— Oddałbym wszystko, by mieć twoje płuca.

Ja też chętnie oddałbym mu swoje płuca, gdybym mógł! W słowach mojego brata było ukryte poselstwo: chciał powiedzieć, że nie ma nic ważniejszego od życia. Gotów był poświęcić wszystko dla życia.

Falcon często spotykał się z hipokryzją w chrześcijaństwie i z tego powodu trudno mu było uwierzyć. Zawsze mówił to, co myślał. Często nabijał się ze mnie, gdy proponowałem mu modlitwę przed obiadem.

Pewnego dnia otrzymałem telefon od rodziny. Powiadomili mnie, że Falcona zabrano do szpitala i prawdopodobnie już z niego nie wróci. Natychmiast kupiłem bilet na samolot i poleciałem na Florydę. Całą drogę modliłem się, abym mógł zobaczyć się z Falconem, zanim odejdzie z tego świata. Pragnąłem, żeby wiedział, że go kocham i chciałem się z nim pomodlić. Moja rodzina nie ma nic wspólnego z religią. Niektórzy preferują poglądy agnostyczne i ateistyczne. Falcon w końcu uwierzył w istnienie Boga. On po prostu miał problem z wiarą w jakąkolwiek organizację religijną.

Gdy przyleciałem na Florydę, ojciec wyjechał po mnie i razem pojechaliśmy do szpitala. Mój brat siedział na łóżku, opierając się o stolik na kółkach, z plecami na poduszce. Walczył z oddechem. W takiej pozycji znajdował się przez ostatnie dwa dni swojego życia. Wiedział, że jeśli się położy, nie będzie mógł oddychać. Lekarz poinformował nas, że pracuje tylko część jego płuc. Falcon miał założoną maskę tlenową. Kiedy wszedłem z ojcem do jego sali, otworzył oczy i kiwnął głową.

Przez długi czas, nic nie mówiąc, siedziałem obok i trzymałem go za rękę. Muszę powiedzieć, że atmosfera w pomieszczeniu była bardzo napięta. Trzydzieści lat temu moi rodzice rozwiedli się w przykrych okolicznościach, a teraz musieli przebywać w jednym pokoju, kierując się miłością do swojego syna.

Falcon poślubił wspaniałą kobietę. Bóg dał mu bardzo oddaną żonę, która nie zważała na jego śmiertelną chorobę. Kiedy gościłem na Florydzie, Sandy, żona mojego brata, chodziła ze mną do kościoła. Była jedyną z całej rodziny, która szanowała moją wiarę i doceniała chrześcijaństwo jak nikt inny. Reszta mojej rodziny wytykała mi, że marnuję życie na duchowe sprawy. Niektórzy karcili mnie za to, że nie pracuję razem z ojcem i nie pomagam mu w interesach. Muszę się przyznać, że czasami kusiło mnie, by tak postąpić. Chciałem być przy ojcu, którego kochałem, i współpracować z nim. Wiedziałem jednak, że Bóg powołał mnie do innej misji.

Po kilku dniach spędzonych w szpitalu z moim bratem Sandy zapytała go, czy nie ma nic przeciw temu, abyśmy się razem pomodlili. To był ten pierwszy raz, kiedy moja rodzina poprosiła mnie o modlitwę. Falcon nie mógł mówić, ponieważ miał założoną maskę tlenową. Kiwnął głową.

Jeszcze nigdy nie byłem tak skupiony i podekscytowany w czasie modlitwy. To była jedna z najbardziej intensywnych modlitw w moim życiu. Pamiętam, jak prosiłem Boga, aby był z Falconem, by wlał pokój w jego serce. Modliłem się o jego samopoczucie, o Bożą opiekę nad całą naszą rodziną, a także o to, aby działa się Jego wola. Czułem, jak Duch Boży spoczął w pokoju, gdzie się modliłem. Moja mama, która miała silny charakter, zaczęła płakać. Płakała również Sandy. Falcon ściskał moją rękę. Nagle uświadomiłem sobie, że wszyscy obecni zrozumieli, iż przez te próby doświadczyliśmy, że Bóg jest ostateczną i jedyną odpowiedzią na nasze życiowe potrzeby.

Wkrótce potem Falcon dał nam znak, że chce się położyć. Po dwudobowym siedzeniu, walcząc o oddech, wiedziałem, że nie robi tego dlatego, że ma zamiar rezygnować z życia. Poczułem, że Bóg dał mu swój pokój po naszej wspólnej modlitwie. Nie mógł z nami rozmawiać, więc pomogliśmy mu się położyć. Dał mi znak, abym podniósł zagłówek i opuścił łóżko. Następnie pokazał mi, że nareszcie uzyskał odpowiednią pozycję, w której mógł pomału oddychać.

Kiedy wszyscy poszli, usiadłem obok Falcona i powiedziałem mu, że chcę z nim trochę  porozmawiać. Zgodził się, kiwając głową. Opowiedziałem mu o swoich dzieciach. Falcon nigdy nie miał własnych dzieci, ale zawsze się interesował naszymi. Nie wiedziałem, czy jest sens wypowiadać jakieś podniosłe, chyba w tej chwili niepotrzebne słowa. Po prostu chciałem być przy nim i pokazać mu, że go kocham. Poczułem pokój w swoim sercu, czułem, że i on oddał wszystko w ręce Boga.

Jego oddech był coraz słabszy. Wiedziałem, że nadchodzi koniec. Zawołałem Sandy, na salę wróciła też moja mama. Wszyscy ujęli go za ręce, zanim wziął ostatni wdech.

Chociaż cała rodzina wiedziała, że Falcon jest śmiertelnie chory, nikt nie przygotowywał się do jego pogrzebu. Nikt nie lubi myśleć o swojej śmierci lub o śmierci swoich ukochanych. Niespodziewanie wszyscy w rodzinie uświadomili sobie, że potrzebny jest duchowny. Zapytali mnie, czy mógłbym się zająć uroczystością pogrzebową. Byłem wdzięczny Bogu za tę okazję, bo gdy jesteśmy w rozpaczy, najlepiej jest czymś się zająć. Dzięki temu, że byłem przy umieraniu bliskiej mi osoby, dostrzegłem, że wszyscy potrzebujemy Boga i jakie wielkie jest znaczenie spraw duchowych. Wszyscy jesteśmy śmiertelnie chorzy. Życie jest śmiertelne. Grzech jest chorobą. Chociaż Jezus wybacza nam, i tak wszyscy umrzemy pierwszą śmiercią, dopóki On nie wróci. Dlatego już dzisiaj należy się do tego przygotować.

Falcon wiedział, że jego życiu grozi niebezpieczeństwo i dlatego ciężko pracował nad podtrzymaniem swojego organizmu. Doceniał każdą chwilę, cieszył się życiem. Jeśli pamiętamy o tym, że nasze życie jest krótkie i niepewne, będziemy bardzo cenić każdy moment, a przede wszystkim będziemy szukali Bożego królestwa.

Większość chrześcijan nie rozumie, dlaczego Pan Bóg pozwala przechodzić im przez ogień  prób — aby wzmocnić ich wiarę i odnowić ich charaktery. Żar jest błogosławioną metodą Bożą oczyszczania Jego ludu. Dlatego pamiętajcie, że może być to duży ciężar, który rzuci nas na kolana. Bóg może położyć nas na łopatki, zanim się spostrzeżemy. I chociaż czasami możemy czuć się jak kawałek bezużytecznego węgla, z małym sercem, Bóg przy użyciu odpowiedniej temperatury i ciśnienia jest w stanie przemienić nas w diament. Jak pisze apostoł Piotr: „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili”. 

Doug Batchelor

[Autor jest pastorem. Opiekuje się kościołem w Sacramento w Kalifornii, skąd drogą satelitarną na cały świat transmitowany jest jego program ewangelizacyjny „Amazing Facts”. Napisał kilka książek, m.in. „Ujrzeć Króla”, z której zaczerpnęliśmy powyższą historię, oraz „Najbogatszy jaskiniowiec”, w której opisuje historię swego nawrócenia, gdy jako zbuntowany nastolatek opuścił dom ojca milionera i zamieszkał w jaskini, w której znalazł Pismo Święte].
Nowości
Pomyśl, że...
copyright_foto-otwarty-pl__2352.jpg
Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę - Koh 3,1
Sonda
Jak często otrzymujesz odpowiedź na swoje modlitwy?
  
Czy Bóg jest drobiazgowy w oczekiwaniach wobec człowieka?
  
Webdesign Go3.pl