Moje życie to cud Większość ludzi przychodzi do Kościoła, bo wie, że kiedyś na ich drodze stanął Jezus i od tego momentu chcą już do końca życia iść za Nim. Co sprawia, że ludzie ci pełni są wewnętrznego pokoju i głębokiej wiary? Jedynie osobista więź z Bogiem sprawia, że dusza zaczyna kwitnąć. Urodziłem się i wychowywałem w rodzinie pastorskiej. Jako syn duchownego stanowić miałem wzór dla rówieśników zarówno tych z kościoła, jak i „ze świata”. Moje życie wyglądało jednak zupełnie inaczej. Rodzice nigdy nie zmuszali mnie do wiary. Pamiętam jedynie, że pilnowali, bym odmawiał wieczorną modlitwę, dziękował Bogu za jedzenie, za dobre oceny w szkole itp. Wszystko sprowadzało się do cierpliwego i pełnego miłości wpajania zasad, których wartość docenić miałem dopiero kilka lat później.
W wieku pięciu lat zachorowałem na praktycznie nieuleczalną chorobę odzwierzęcą. Objawami były przewlekłe zapalenia płuc. Szpital był moim drugim domem, z którym nie rozstawałem się na dłużej niż parę dni. Lekarze nie dawali żadnej nadziei na mój powrót do zdrowia. Pamiętam jak pewnego zimowego popołudnia, siedząc na szpitalnym łóżku patrzyłem obojętnie przez okno. Widziałem dzieci beztrosko bawiące wśród zasp śniegu. Niektóre zjeżdżały na sankach, inne ganiały się, rzucając śnieżkami. Byli mniej więcej w moim wieku. Pamiętam jak odwróciłem się do siedzącej obok mamy i zapytałem: „ja chyba nigdy nie wyzdrowieję, prawda?”. Z jej oczu popłynęły łzy – taka była odpowiedź na moje pytanie. Dzisiaj jestem dorosły, trenuję koszykówkę i uprawiam inne dyscypliny sportu. Jestem jedynym przypadkiem pacjenta, który zupełnie wyzdrowiał. Choroba nie pozostawiła w moim organizmie ani śladu. Ludzie mówią, że miałem szczęście, ja zaś jestem pewny, że był to cud. Teraz żyję w przekonaniu, że Bóg dla każdego z nas ma plan. Kiedyś, dwa tysiące lat temu Jezus potwierdził, że nasz los nie jest Mu obojętny. On czyni cuda także w twoim życiu, musisz jedynie zdobyć się na odwagę by je zauważyć.... |