Bóg przemówił do mnie moim językiem Miałam więcej niż chciałam, doszłam dalej niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam, a każdy gwałtowny zwrot w życiu był przyczynkiem do kolejnego sukcesu i tak się „zwyczajnie” składało, że z każdej trudnej sprawy wychodziłam zwycięsko. Może dlatego, że zawsze starałam się jak najlepiej żyć i wykonywać swoją pracę.
Od tamtych chwil upłynęło wiele lat, ale do dziś zastanawiam się jakby się potoczyła moja kariera, gdyby nie potężny wstrząs, który wydarzył się kilka dni po ataku terrorystycznym na WTC. Niemal z dnia na dzień zostałam bez pracy. Byłam przekonana, że z moim doświadczeniem bez problemu znajdę zajęcie. Pomyliłam się, ale dużo wody upłynęło zanim zrozumiałam, że aby wzrosło nowe życie, stare musiało umrzeć. Dostałam tyle doświadczeń, że z trudem je niosłam. Nadzieja nie wytrzymała tej próby. Okazała się płytka i osadzona na chwiejnym fundamencie - na ludziach. Gdy tylko przestałam być „na fali”, wielu moich ówczesnych przyjaciół zrzuciło maskę uśmiechu. Na jaw wyszła ich obojętność, a momentami nawet bezwzględność. Całe dotychczasowe życie okazało się iluzją. Czarę rozczarowań przelały poważne problemy zdrowotne moich najbliższych. W końcu nadszedł czas, że bałam się cokolwiek zacząć, bo wszystko, czego się dotykałam, rozpływało się, przelewało przez palce…i znów zostawała pustka i rozczarowanie. Nie wiem co by było, gdyby nie Bóg. Dał mi się poznać przez dawną koleżankę. Paradoksalnie, wówczas ostatnią osobę, po której spodziewałabym się jakiejkolwiek pomocy. Była jedyną osobą (poza najbliższą rodziną), która wyciągnęła do mnie rękę i nie chciała nic w zamian. Wiadomość o jej nawróceniu była dla mnie sporym zaskoczeniem, ale podeszłam do tego jak niegroźnego dziwactwa. Z czasem, za jej namową, z ciekawości i braku innego zajęcia zaczęłam studiować Biblię. Zawsze miałam ochotę przeczytać tę księgę, ale jakoś nigdy nie było na to czasu. Teraz miałam okazję sprawdzić swoje wątpliwości i znaleźć odpowiedzi na pytania, które nagromadziły się w mojej głowie przez całe lata. Ciekawe, jak dobrze Bóg znał drogę do mojego serca. Wiedział, że najlepiej mówić do mnie moim językiem. Zmiękczył moje serce, dając zrozumienie najtrudniejszych biblijnych tematów. Każdy tydzień przynosił kolejne niezwykłe informacje, a Słowo Boże stało się dla mnie wielką, fascynującą, intelektualną, a z czasem także duchową podróżą. Z czasem rozsypany przez lata obraz Boga zaczął się składać w jedną całość. Ja jednak wciąż trzymałam się myśli, że będę mogła żyć starym życiem. Kiedy zaczęło do mnie docierać, że być może nie ma innej drogi poza tą, którą oferuje mi Jezus, dały o sobie znać siły ciemności. Zaczęły mi się przytrafiać dziwne przypadłości zdrowotne. Pojawiały się równie szybko, jak znikały. Gdy jednak ponownie straciłam pracę, tym razem z powodu zasad biblijnych, których nie chciałam złamać, poczułam wewnętrznie, że oto czeka mnie starcie, w którym muszę się jasno określić po jednej ze stron. Jakże trudno było mi wtedy uwierzyć, że jeszcze kiedykolwiek odzyskam wewnętrzny spokój i pogodę ducha. Z czasem odzyskałam nie tylko pracę i wewnętrzny spokój, ale przede wszystkim zyskałam Boga i zbawienie, bez którego to życie, nawet najbardziej kolorowe nie ma sensu.
|