Nie każda droga jest trudna, schody czasami tworzy proza życiaCzęsto samo dotarcie do szczęścia w Chrystusie jest dla ludzi pasmem wielu doświadczeń. Doświadczeń, których nie przechodzi się z podniesioną głową. Poszukiwanie nie zawsze zapewnia szybkie znalezienie. Nie wiem czemu, ale Bóg w swoim planie ma dla każdego inne rozwiązanie ziemskiej egzystencji. Często jednak sami kreujemy sobie „Sodomę” w życiu. W wielu przypadkach nawrócenia podróż zaczyna się od obarczenia Boga wina za swoje porażki. Przychodzą myśli nierzadko wypowiadane na głos, że może w ogóle Go nie ma. A jeśli jest, to na pewno już nie interesuje Go człowiek.
Potem kolejne przeżycia zbliżają i oddalają nas od Boga. W wielu przypadkach przełom następuje, gdy sięgnie się dna. Osobiście podziwiam ludzi, którzy potrafią ten moment wykorzystać. Wtedy na drodze pojawia się odpowiednia osoba, bądź też wpada w ręce książka poruszająca serce tak bardzo, iż ma się ochotę wzmocnić poszukiwania. Zdarza się, że złych doświadczeń przybywa, ale gdy tylko przychodzi deklaracja przynależności do Chrystusa szatan odpuszcza… W dziwny sposób mnie to wszystko ominęło. Wywodzę się z rodziny religijnej i zawsze czułam opiekuńczą obecność Boga w moim życiu. Nie czułam potrzeby wspólnoty z ludźmi, ale kościół był mi potrzebny jako miejsce, gdzie Bóg jest bardziej wyczulony na nasze prośby i dziękczynienia. Jako nastolatka i potem młoda kobieta potrafiłam dostrzegać w małych rzeczach boską rękę. Zdarzało się, że przemawiał do mnie w przedziwny sposób, tworząc sytuacje, abym przyjęła to, co od Niego. Tak poznałam Maćka z innego kościoła niż mój. Nie epatował swoimi przekonaniami. Nie opowiadał za wiele o swojej wierze. Każde z nas znało swoją prawdę. Aż przyszedł moment gdy szczerze zdenerwowałam się pewnym faktem. Nie potrafiąc zrozumieć logiki tej dziwnej zasady, poprosiłam o spotkanie z pastorem, aby osobiście wyjaśnił mi moje wątpliwości. Okazało się, że jest w tym sens. Potem umówiłam się na kolejne spotkania, żeby dyskutować o innych nurtujących mnie problemach. To co słyszałam, było mi znane, ale jakby przez mgłę. W końcu zaczęłam jakby widzieć inaczej. Mój Bóg nie zmienił swojego oblicza, nie stracił na wizerunku. Stał się za to jakby bardziej rzeczywisty. Przez 5 miesięcy szukałam pracy. Wreszcie postanowiłam zaczepić się gdziekolwiek, choćby na trochę. Niestety, wymagano ode mnie dyspozycyjności przez okrągły tydzień. A przecież Bóg nakazał nam odpoczynek…Wiedziałam, że bez względu na wyznanie, gdy człowiek jest przekonany o czymś, powinien być temu wierny. Nawet jeśli chodzi o takie, wydawałoby się, drobiazgi jak dyspozycyjność w pracy. Pracy odmówiłam. Dosłownie parę dni później zostałam zatrudniona w firmie, w której grafik dyżurów dostosowuje do mojej dyspozycyjności. Pracuję tam już prawie 5 lat i nigdy nie miałam kłopotów. Nigdy też nie usłyszałam od współpracowników, że oni muszą pracować za mnie. Ciekawe, że nawet dość szybko awansowałam. Myślę, że trzeba po prostu być wiernym swoim przekonaniom. Niedługo potem zdecydowałam się przyjąć chrzest, który w tamtym momencie był już oczywistą kolejnością wydarzeń, bo już pół roku wcześniej wprowadziłam w życie zasady życia chrześcijańskiego. Moje życie nie jest usłane różami. Proza życia sprawia, że potykam się. Czasem zwyczajnie brak mi szczęścia w życiu osobistym.Wiem jednak, że jeśli moje działania nie przynoszą rezultatu trzeba pole udostępnić Bogu. Moja świadomość boskiej natury mówi, że nie zawsze rzeczy o które prosimy zdarzają się natychmiast. Zaskoczona swoją cierpliwością trwam. Najważniejsze to nie wahać się w swojej wierze. Prawda, która płynie z Biblii jest niezmienna. Jedyna wartość odporna na czas, kulturę czy ustrój polityczny. Jeden z moich ulubionych wykonawców śpiewa takie słowa: „Kiedy wszyscy równiuteńko idą, Przyjacielu ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość”. Może chce nas zbuntować do tego, co się dzieje tu na ziemi. Mamy prawo protestować wobec niesprawiedliwości, głupoty czy znieczulicy. Wątpliwości zostaną rozwiane, jeśli tylko zaczniesz szczerze studiować Pismo Święte. Z całą pewnością Bóg ma do każdego indywidualną ścieżkę dostępu. Wystarczy tylko otworzyć się na Jego działanie. Cieszę się, że moje dotychczasowe życie nie było drastycznie wystawione na pokusy. Doceniam jak bezboleśnie zaczęłam kroczyć drogą do Jezusa. Już nie stoję w tym samym miejscu anonimowego tłumu. Teraz razem z braćmi i siostrami z mojej duchowej rodziny wiem, że jestem w podróży do idealnego i jedynego celu. Do zbawienia. |