Strona główna arrow Czytelnia arrow Poszukiwania arrow Pułapka ateizmu
Musisz tego posłuchać
Strona główna
Aktualności
Skrzynka intencji
Forum Duchowej Pomocy
Nasze świadectwa
Czytelnia
Galeria Sola Fide
Polecane strony
Sola Gratia
Napisz do nas
Multimedia
Zaloguj Się Wyszukaj Jeśli chcesz taki serwis
Często czytane:
Gościmy
Aktualnie jest 1 gość online
Licznik odwiedzin
odwiedzających: 2202689
Pułapka ateizmu PDF Drukuj E-mail

Całe narody wyrzekają się jakiejkolwiek refleksji religijnej. Ateistyczne są europejskie elity. Ponad 60% naukowców deklaruje ateizm. Obserwując dziennikarzy i przedstawicieli show-biznesu, menedżerów i biznesmenów można się domyślić, że odsetek ateistów wśród tych grup jest jeszcze wyższy. Wydaje się, że wiara w Boga jest już tylko domeną ludzi niewykształconych, biednych i przegranych. Czyżby ateizm miał zwyciężyć?

Dwa rodzaje ateizmu

Istnieją dwa główne rodzaje ateizmu — słaby i mocny. Ateizm słaby, w swej najłagodniejszej formie, ma postać agnostycyzmu — całkowitej obojętności wobec Boga. Żyje się tak, jakby Boga nie było. Dopuszcza się jakieś prawdopodobieństwo Jego istnienia, ale z zastrzeżeniem, że nie ma możliwości nawiązania z Nim kontaktu i nie wiadomo czego On od nas chce. Wśród ateistów słabych dominuje całkowita obojętność wobec jakiejkolwiek refleksji religijnej. W ogóle nie interesuje ich temat Boga. Nie stawiają sobie żadnych pytań egzystencjalnych. Żyją tu i teraz. Mimo to ateista słaby bardzo rzadko wypowiada się publicznie przeciwko religii. Uczestniczy też w obrzędach: ślubach, chrztach, pogrzebach, niekiedy mszach, które uważa za tradycję kulturową. Agnostycyzm deklaruje np. Aleksander Kwaśniewski.

Ateizm mocny to stanowcze odrzucenie Boga bądź jakiegokolwiek Absolutu. Ateiści mocni stoją na stanowisku, że religię powinna zastąpić nauka, a odpowiedź na wszelkie egzystencjalne pytania jest w stanie dać w przyszłości ludzki rozum. Refleksję religijną traktują jako zjawisko kulturowe bądź nawet biologiczne. Ateiści mocni próbują agresywnie narzucać swoje poglądy innym czy to poprzez propagandę (jak to robili np. Marks, Feuerbach, Freud), czy też — jeśli mają ku temu okazję — siłą, fizycznie eliminując „przestarzały”, religijny typ człowieka (najbardziej znanymi ateistami tego typu byli Lenin, Hitler, Stalin i Pol Pot). Obecnie ateizm mocny atakuje wszelkie przejawy religijności. Powołując się na neutralność światopoglądową państwa, ateiści mocni sprzeciwiają się nauczaniu religii w szkołach oraz jakimkolwiek publicznym wypowiedziom na temat Boga i religii. Atakują zasadę wolności sumienia i wyznania, jak np. aktualny „papież” ateizmu mocnego Richard Dawkins.

Od Woltera do tłustej aktorki

Korzenie ateizmu sięgają starożytności. Podobne idee głosili np. Epikur czy Demokryt. Trzeba jednak zaznaczyć, że działo się to na gruncie bardzo pojemnego światopoglądu pogańskiego oraz że brak jest ciągłości myśli ateistycznej między starożytnością a czasami nowożytnymi. Stało się tak dlatego, że ateizm był całkowicie obcy umysłowości średniowiecznej.

Ateizm nowożytny, który odrzuca istnienie wszelkich sił nadprzyrodzonych, zarówno Boga, jak i szatana, zaczął się kształtować dopiero w wieku XVII, a w pełni gotową formę uzyskał w wieku XIX. Przyczyną powstania ateizmu był rozwój nowożytnych nauk — fizyki, chemii, biologii. Początkom rozwoju współczesnej nauki towarzyszył optymizm poznawczy graniczący z euforią. Uznano, że wkrótce dosłownie wszystko człowiek będzie w stanie pojąć rozumem, także samego siebie i istotę wszechświata. Przykładem tego euforycznego optymizmu była książka La Mettriego Człowiek maszyna, w której autor udowadniał, że funkcjonowanie człowieka da się wyjaśnić zasadami mechaniki. Z kolei Pierre Simon de Laplace2, twórca pojęcia tzw. demona Laplace’a, uważał, że nauka odkryła już wszelkie prawidła rządzące światem; ludzie mają co najwyżej techniczny problem z zebraniem niezbędnych danych. Gdyby istniała istota zdolna zebrać te dane (demon), to stosując już odkryte przez naukę prawa, demon ten zdolny byłby przewidzieć całą przyszłość, łącznie z zachowaniem ludzi, pogodą itd.

Ten XVIII-wieczny optymizm poznawczy trwał aż do końca XIX wieku, kiedy to Lord Kelvin3 wygłosił odczyt, w którym zapowiedział, że po rozwiązaniu kilku „drobnych problemów” można będzie ogłosić koniec nauki. Zdaniem Kelvina wszystko już zostało odkryte. Dosłownie nazajutrz po jego odczycie nadszedł rok 1900, w którym Max Planck rozpoczął pracę nad podstawami fizyki kwantowej, a pięć lat później skromny urzędnik patentowy Albert Einstein wysłał do wydawcy artykuł na temat szczególnej teorii względności. Okazało się, że tak naprawdę nic jeszcze nie zostało odkryte, a praca nad budową nauki dopiero się zaczęła.

Niestety, teorie Einsteina i Plancka wykraczały ponad poziom codziennego ludzkiego doświadczenia, dlatego wśród tzw. szerokiej publiczności wciąż trwał i w zasadzie trwa do dzisiaj kult nauki w jej mechanicystycznym, XVIII-wiecznym rozumieniu. Od XX wieku owa szeroka publiczność w zasadzie przestała być zdolna do śledzenia odkryć naukowych. Nie przeszkadza jej to jednak ciągle powoływać się na „naukowy” światopogląd.

Wróćmy jednak do wieku XVIII. W świecie-maszynie i człowieku-maszynie nie było miejsca na Bożą wszechmoc ani na relację człowiek–Bóg. Rodziła się natomiast pokusa, by przy pomocy ludzkiego rozumu i poznanych prawd naukowych urządzić świat od nowa, lepiej.

Francuski filozof Wolter w powiastce Kandyd bezlitośnie wyśmiewał pogląd, że świat stworzony przez Boga jest „najlepszym możliwym ze światów”, a w powiastce Prostaczek, patrząc oczami „dobrego dzikusa”, szydził z duchownych, teologów i wszelkich form organizowania się ludzi celem oddawania czci Bogu. To właśnie pod wpływem m.in. Woltera oraz grupy naukowców zwanych encyklopedystami zaczęto uważać religię za zabobon, a ludzi religijnych za przeszkodę do wprowadzenia rządów Rozumu. Wydawało się to takie proste — gdyby ludzie religijni nie przeszkadzali, można by stworzyć lepszy, szczęśliwy świat...

Kiedy wybuchła rewolucja francuska, Rozum mógł wreszcie zatriumfować. Do władzy doszli ateiści, a społeczeństwo zaczęto formować według ateistycznych doktryn. Kościoły pozamykano, a boską cześć oddawano Rozumowi Ludzkiemu. Pewnego dnia tłum wniósł na ramionach do jednego z kościołów tłustą aktorkę. Miała ona personifikować Rozum. Aktorkę posadzono na ołtarzu i modlono się do niej. Ten spontaniczny kult na tyle zaniepokoił Maximiliena de Robespierre’a, jednego z przywódców rewolucji, że kazał uczestników pochodu zgilotynować, a cześć oddawać bliżej nieokreślonej Istocie Najwyższej. Mimo tych wewnętrznych sporów ateiści nadal zgodnie spędzali chrześcijańskich duchownych pod pokłady statków i topili w Loarze. Było to pierwsze w historii nowożytnej masowe ludobójstwo.

Od Marksa do Stalina

W połowie XIX wieku powstały dwie teorie, na podstawie których w wieku XX próbowano budować idealne społeczeństwa wyłącznie w oparciu o własne, ludzkie siły i zasady racjonalnego myślenia. Były to materializm naukowy Karola Marksa i teoria ewolucji Karola Darwina.

Zasady materializmu naukowego Marks wyłożył w ogłoszonym w 1848 roku wspólnie z Fryderykiem Engelsem Manifeście komunistycznym oraz w dziele pt. Kapitał. Zdaniem Marksa świat składa się wyłącznie z materii i jest całkowicie poznawalny, dlatego jedynym uprawnionym światopoglądem jest światopogląd naukowy, a religia to „opium dla ludu”.

Dlaczego opium? Otóż Marks zauważył dość oczywisty fakt, że ludzie dzielą się na wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy. Jego zdaniem wyzyskiwani szukają pocieszenia w rozmyślaniach o tym, że świat jest jednak w ostatecznym rachunku sprawiedliwy, że nad jego losami czuwa jakaś Dobra Istota, a biednych i uciśnionych czeka spokojne życie po śmierci. Według Marksa religia odciąga ludzi od działania, otumania ich jak narkotyk i czyni bezbronnymi wobec wyzyskiwaczy. Dlatego religię należy „odstawić”, spojrzeć na świat trzeźwymi oczami, pozbyć się wyzyskiwaczy i zbudować raj na ziemi, posługując się metodami naukowymi. Elementem tego raju miała być likwidacja rodziny i wprowadzenie wspólnoty żon.

Szkoda, że Marksowi nie starczyło już czasu na lekturę Biblii. Gdyby po nią sięgnął, to by spostrzegł, że nigdzie nie ma tam pochwały bierności ani akceptacji wyzysku. Izajasz i inni prorocy przeciwstawiali się niesprawiedliwości i dyskryminacji już tu na ziemi, nie czekając na życie przyszłe. Tak samo nauczał Jezus.

W 1917 roku materializm naukowy stał się oficjalną doktryną pierwszego państwa ateistycznego — sowieckiej Rosji. Państwo to natychmiast przystąpiło do przeprowadzania kuracji odwykowej od „opium dla ludu”. Całe wspólnoty religijne — baptystów, adwentystów, tołstojowców, świadków Jehowy — wywożono na Syberię i tam mordowano. Równie radykalnie postępowano z Cerkwią i Kościołem katolickim, które obrabowano z majątku, a duchownych zabijano lub zmuszano do publicznego wyrzeczenia się Chrystusa.

Ofiarą „naukowego” światopoglądu padło w Rosji kilkadziesiąt milionów ludzi. Każda śmierć to osobny dramat — głód, poniżenie, tortury lub strzał w tył głowy. Jedną z tych ofiar był polski ksiądz Andrzej Fedukowicz, który poddany torturom napisał z więzienia list do swoich parafian, nawołujący do wyrzeczenia się Chrystusa. Po uwolnieniu oblał się benzyną i podpalił.

Od Darwina do Hitlera

Mniej więcej w tym samym czasie co Manifest komunistyczny opublikowano książkę Darwina O pochodzeniu gatunków. W książce tej Darwin sformułował  teorię ewolucji, która głosi, że w przyrodzie większe szanse na przeżycie mają silniejsi i lepiej przystosowani, a słabsi i gorzej przystosowani muszą zginąć.

Choć była to tylko teoria i odnosiła się do całego świata biologicznego, szybko przerobiono ją na doktrynę polityczną zwaną darwinizmem społecznym. Ludzie uznali, że mają już dostateczną wiedzę naukową, aby kształtować swój własny gatunek, aby hodować ludzi genetycznie doskonałych i eliminować słabych i nieprzystosowanych.

O ile marksizm miał w swoich założeniach jakieś dobre intencje, choć doprowadziły do makabrycznych skutków, to darwinizm społeczny, nawet w swoich założeniach, był odrażający i sprzeczny ze wszystkim, w co ludzie dotąd wierzyli i co akceptowali.

Najbardziej konsekwentny wyraz znalazł darwinizm społeczny w doktrynie Adolfa Hitlera, który postanowił wyhodować nadludzi w drodze genetycznej selekcji, a chorych psychicznie, Żydów czy inne „elementy” niezdatne do dalszej hodowli — zabić. Hitler niezwykle agresywnie wypowiadał się na temat chrześcijaństwa. Mówił, że najbardziej na świecie nienawidzi chrześcijaństwa i syfilisu, że chrześcijańskie zasady opieki nad biednymi i słabymi to zaprzeczenie zdrowej selekcji naturalnej. Chłopcy z Hitlerjugend wyrzucali krucyfiksy z okrzykami: precz Żydzie!

Źródła sukcesu ateistów

W ostatnich latach ateizm nie przybiera już tak krwawych form. Jednak systematycznie zwiększa swoje wpływy. Polscy ateiści z rozmarzeniem spoglądają na Czechy, gdzie już 50% obywateli deklaruje ateizm mocny, a około 20% agnostycyzm. Za Czechami podąża Szwecja. W Polsce ateiści mocni stanowią zaledwie 3,5 % społeczeństwa, ale są grupą hałaśliwą i wiarygodnym autorytetem dla bliżej nieznanej liczby agnostyków.

Niepowodzenia stalinizmu i hitleryzmu nauczyły ateistów, by nie formułować już  żadnych pozytywnych programów budowy nowego, lepszego świata. Celem samym w sobie stała się likwidacja religii. Teraz ateiści głoszą, że odrzucenie wiary jest konieczne do uzyskanie jednostkowego szczęścia. Ich zdaniem wierzący jest omamiony i nieszczęśliwy. Szczęśliwy stanie się, gdy odrzuci krępujące go więzy religii. Ateiści sami starają się prezentować jako osoby radosne, mają też na podorędziu szereg ateistycznych celebrytów, którzy służą poparciu ich tezy.

Trzeba przyznać, że ten argument jest niezwykle przekonujący. Człowiek współczesny, bombardowany reklamami, ideologią sukcesu, przemocy i seksu, ma w głowie kompletny mętlik. Aby dokonać refleksji religijnej, musiałby się oderwać od rozrywki, kariery, sięgnąć po jakąś książkę, zatopić w sobie. W  każdym razie musiałby podjąć jakiś wysiłek intelektualny. Póki go nie podejmie, żyje w konflikcie między wyniesionymi z dzieciństwa zasadami religijnej moralności a zasadami współczesnego świata, w którym królują sukces za wszelką cenę, płytka rozrywka i seks. Tak rozdartemu człowiekowi nauczanie ateistyczne może istotnie przynieść ulgę, bowiem prowadzi go do odrzucenia zahamowań moralnych, daje możliwość „czerpania z życia garściami”. I to bez specjalnego wysiłku.

Argumentem na rzecz nieistnienia Boga ma być również fakt, że nauka nigdy nie natrafiła na ślad Jego działania. Jest to jednak argument chybiony, nie może się bowiem odnosić do przebywającego poza światem jego Stwórcy. Bóg pojawia się wewnątrz świata tylko wtedy, kiedy sam chce, a człowiekowi objawia się w głębokiej relacji osobowej, czego konsekwentnie nie chcą dostrzec ateiści, a czego doświadcza bardzo wielu ludzi. 

Ateiści głoszą też, że istnienie Boga jest przyjmowane na zasadzie aksjomatu, który z niczego nie wynika. Ich zdaniem jest to „nienaukowe”. Ten argument łatwo byłoby obrócić przeciwko nauce, której podstawy również są aksjomatami i z niczego nie wynikają. Na przykład na tej samej zasadzie co wiarę w Boga przyjmujemy podstawy matematyki i logiki.

Ostatnim z poważniejszych ateistycznych argumentów na nieistnienie Boga jest fakt, że różne religie różnie oddają cześć Bogu, więc — zdaniem ateistów — „nie ma pewności, co do tego, co zrobić, żeby być zbawionym”. A ponieważ ateiści nie mają tej pewności, to na wszelki wypadek nie wierzą w Boga. Taka argumentacja jest jednak nielogiczna. Jest to co najwyżej konstatacja faktu, że ludzie różnie postrzegają swoje relacje z Bogiem. Przy dość widocznych różnicach między religiami warto też dostrzec to, co je łączy, że np. żydów, chrześcijan i muzułmanów łączy wiara w tego samego Boga — tego, który objawił się Abrahamowi.

* * *

U swego zarania ateizm miał być elementem programu pozytywnego. Po tym jednak, jak nieudane eksperymenty Hitlera i Stalina skutecznie skompromitowały wszelkie utopie wzniesione na jego fundamencie, ateizm stał się poglądem wyłącznie negatywnym i destrukcyjnym. Niczego nie rozwiązuje. Nie odpowiada na żadne pytania o naturę Absolutu, sens życia, o to, co było przed Wielkim Wybuchem, co jest poza przestrzenią, skąd się wzięły prawa przyrody, dlaczego jest coś, a nie nic. Ateista po prostu odrzuci te wszystkie pytania. W zamian doradzi nie dokonywać żadnej refleksji, zatopić się w szczęśliwym życiu i czerpać z niego garściami.

Słysząc takie rady, warto zwrócić uwagę, że taki bezrefleksyjny, „szczęśliwy” żywot do złudzenia przypomina życie... zwierzęce. Zwierzęta jednak są na taki żywot skazane, a człowiek może wybrać.

Marek Błaszkowski

 

 

1 Łk 18,8. 2 Francuski matematyk, astronom i fizyk żyjący w latach 1749-1827. 3 Brytyjski fizyk, matematyk, przyrodnik żyjący w latach 1824-1907.
Nowości
Pomyśl, że...
p6050091[1]_m.jpg

Nie ma człowieka, który by miał moc nad wiatrem i mógł go zatrzymać. Nikt nie ma mocy nad dniem śmierci i nie jest zwolniony od walki, a bogactwo nie uratuje tych, którzy je posiadają - Koh. 8,9

Sonda
Jak często otrzymujesz odpowiedź na swoje modlitwy?
  
Czy Bóg jest drobiazgowy w oczekiwaniach wobec człowieka?
  
Webdesign Go3.pl